czwartek, 20 sierpnia 2015

O tym, jak smaczne były poziomkowe konfitury

Zaczęło się lato. Żaneta uwielbiała tę porę roku. Wszystkie drzewa i krzewy już dawno się zazieleniły, a co poniektóre zaczęły już wydawać owoce, na które od dawna czekała. Żaneta, jako osoba niezwykle zapobiegliwa i przewidująca, nie poprzestawała na zajadaniu się przepysznymi smakołykami. Zawsze w tym czasie spędzała mnóstwo czasu na przygotowywaniu dżemów, konfitur i kompotów, które miały osładzać jej i Żorżowi długie zimowe wieczory oraz popołudniową herbatkę. Tego akurat dnia zajmowała się smażeniem poziomek, które zbierali razem z Żorżem w lesie nieopodal Żaneiro de Rio. 
Żaneta zdawała sobie sprawę z tego, że jej poziomkowe konfitury są najlepsze w całej okolicy, ale zawsze sama twierdziła, że najlepsze robi jej znajoma pani Rabatko. Pani Rabatko była przeważnie bardzo smutna, gdyż jej kot cierpiał na chroniczny katar, a opinia Żanety na temat jej konfitur zawsze poprawiała jej humor. Właśnie zamykała ostatni słoiczek, kiedy usłyszała nerwowe pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła ujrzała zadyszanego i spoconego gońca z biura Żorża (biedakowi po raz kolejny pękła dętka w służbowym rowerze), który wręczył jej kartkę napisaną przez Żorża: "Najdroższa i najukochańsza Żanetko (ach, ten Żorż!) śpieszę Cię powiadomić, że dzisiaj wieczorem odwiedzi nas Pani Burmistrzowa, która osobiście chce Cię prosić o przysługę".

niedziela, 17 maja 2015

O tym, jak Żaneta została bohaterką, choć miała inne plany

Czasem bywa tak, że wstajemy rano mając w głowie jasny, od dawna ustalony na ten dzień plan. Wszystko, co z sukcesem robiliśmy do tej pory, miało doprowadzić do jego realizacji. Można powiedzieć, że dzień ten jest ukoronowaniem wcześniejszych wysiłków. Prostą wypadkową kontrolowanych wcześniej zdarzeń, które nieuchronnie miały doprowadzić nas do wyznaczonego celu. Bywa jednak tak, że u kresu drogi, na samym progu spełnienia, życie nagle opuszcza przed nami szlaban z napisem "stop" i zaprzepaszcza wszystko, co do tej pory osiągnęliśmy. Zamiast tego zostajemy bohaterem. Nie wierzycie? To posłuchajcie, co przytrafiło się Żanecie pewnych wakacji...

czwartek, 19 marca 2015

O dydaktycznych marzeniach Żanety

Gdy Żorż i Żaneta wzięli ślub, rozpoczął się najszczęśliwszy okres w ich życiu (który oczywiście trwa w najlepsze do dziś). Młodym małżonkom niestraszne były problemy dotyczące większości ludzi w ich wieku. Oczywiście niemożność zakupu własnego M czy choćby pozwolenia sobie codziennie na poranną kawę w kawiarni Smakowe Kubeczki nie była może idealną sytuacją, ale któż będąc zakochanym myśli o takich drobnych niedogodnościach? Poza tym Żorż, po dwóch latach pracy na uczelni na stanowisku adiunkta, zdobył posadę w administracji, która miała się okazać bardzo przyszłościowa. Żaneta też nie siedziała w domu z założonymi rękami, gdyż okazało się, że w szkole do której chodziła jako młoda panienka, jest wolny etat nauczyciela literatury.

sobota, 28 lutego 2015

O tym, jak pewne starożytne tajemnice omal nie poszły z dymem

Było to pewnego niedzielnego przedpołudnia. Żaneta spędzała czas w przytulnej kawiarni na końcu ulicy Tłoczków tuż przy Placu Patyczkowym. Każdy mieszkaniec Żaneiro de Rio wiedział, że właśnie przy tym placu mieścił się słynny tajny Klub Gentlemeński, do którego wstęp mieli wyłącznie jego członkowie. Żaneta wypiła swoją ulubioną kawę z mlekiem, ale bez cukru, bo zamówiła też pyszne orzechowe ciasteczko (niestety nie było z kim się podzielić, więc musiała sama zjeść całe). Następnie zajęła się lekturą kolejnej powieści o Sherlocku Holmesie, które uwielbiała i mimochodem co chwila spoglądała za okno. Ponieważ Żaneta nie siedziała ot, tak sobie. Żaneta obserwowała...


czwartek, 5 lutego 2015

O tym, jak Żaneta szukała Żorża

Kwiecień był czasem, kiedy u Żorża w pracy odbywały się rozmaite szkolenia i wyjazdy służbowe. Żaneta bardzo nie lubiła tego okresu, ponieważ wiązał on się z długą nieobecnością Żorża w domu akurat wtedy, kiedy najbardziej lubiła chodzić na spacery. Jedynym plusem było to, że w tym czasie Żaneta mogła wyciągać ze strychu najrozmaitsze ubrania i fatałaszki odziedziczone po mamie, babci, a część nawet i po prababci, a potem godzinami przymierzać je przed lustrem. Żorż nie bardzo lubił, kiedy to robiła. Uważał, że gdyby Żaneta chodziła w takich strojach, to on musiałby zapuścić wąsy, a nadawały mu one surowego oblicza jednego z jego pradziadków, którego portretu bardzo bał się w dzieciństwie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...