Dzień był ponury i zimowy, więc Żorż zaprosił Żanetę na gorącą czekoladę. Miał na mieście jeszcze kilka sprawunków do załatwienia, więc umówili się, że spotkają się na rogu ulic Miłej i Przydatnej, gdzie znajdowała się ich ulubiona kawiarnia. Ponieważ Żaneta dotarła na miejsce 15 minut przed umówioną godziną, weszła do środka i usiadła przy najlepszym stoliku przy oknie. Spodziewała się, że na Żorża przyjdzie jej jeszcze chwilę poczekać, jednak po chwili dostrzegła w oddali jego kapelusz. Ku jej radości tuż pod kapeluszem znajdował się jego właściciel. Już chciała do niego radośnie pomachać, gdy zniknął w bramie kamienicy Pana Prokuratora tak szybko, jak się pojawił.
"Prokurator? A czemu Żorż odwiedza Prokuratora?" - ze strachem pomyślała Żaneta i postanowiła sprawdzić, czy Żorż przypadkiem nie wpakował się w jakieś tarapaty. Nie tracąc czasu na założenie płaszczyka natychmiast wybiegła z kawiarni. Zabrała tylko torebkę, w której znajdowały się Najniezbędniejsze Rzeczy.