Dzień był ponury i zimowy, więc Żorż zaprosił Żanetę na gorącą czekoladę. Miał na mieście jeszcze kilka sprawunków do załatwienia, więc umówili się, że spotkają się na rogu ulic Miłej i Przydatnej, gdzie znajdowała się ich ulubiona kawiarnia. Ponieważ Żaneta dotarła na miejsce 15 minut przed umówioną godziną, weszła do środka i usiadła przy najlepszym stoliku przy oknie. Spodziewała się, że na Żorża przyjdzie jej jeszcze chwilę poczekać, jednak po chwili dostrzegła w oddali jego kapelusz. Ku jej radości tuż pod kapeluszem znajdował się jego właściciel. Już chciała do niego radośnie pomachać, gdy zniknął w bramie kamienicy Pana Prokuratora tak szybko, jak się pojawił.
"Prokurator? A czemu Żorż odwiedza Prokuratora?" - ze strachem pomyślała Żaneta i postanowiła sprawdzić, czy Żorż przypadkiem nie wpakował się w jakieś tarapaty. Nie tracąc czasu na założenie płaszczyka natychmiast wybiegła z kawiarni. Zabrała tylko torebkę, w której znajdowały się Najniezbędniejsze Rzeczy.
Zakradła się pod okno w biurze Pana Prokuratora, spodziewając się, że ujrzy tam swojego męża pod gradem okropnych oskarżeń, jednak w środku było zupełnie ciemno. Gdy przyjrzała się dokładniej całej kamienicy, okazało się, że jedyne światło świeci się w pokoiku na poddaszu, który zajmowała staruteńka Matka Pana Prokuratora, która była przyszywaną ciotką mamy Żorża.
Spódnica - uszyta na podstawie samodzielnie odrysowanego wykroju Koszula - przeróbka według wskazówek Sistu Torebka - z szafy Babci Buciorki - CCC Zakolanówki i rajstopy - Marilyn |
Żaneta postanowiła natychmiast tam się udać. Weszła w bramę, skierowała się do prawej oficyny i ruszyła w górę po rozpadających się schodach, które z pewnością pamiętają Wielką Rewolucję. Odnalazła drzwi mieszkania Matki Pana Prokuratora i cichutko zapukała. Zza drzwi rozległo się słabiutkie "Proszę wejść", więc nacisnęła klamkę i po chwili znalazła się w malutkim pokoiku. Matka Pana Prokuratora siedziała przy stoliku i piła popołudniową herbatę, a obok niej siedział Żorż. Na jego kolanach słodko spały dwa malutkie rude kocięta. "Ktoś podrzucił je pod drzwi Pana Prokuratora, który akurat musiał wyjechać w interesach do stolicy, więc obiecałem, że pomogę je nakarmić" - powiedział przepraszająco. "Może zamieszkają z nami?" - zapytała Żaneta.
Photo by Żaklina Żuczek, daleka kuzynka Żanety Żyrafko ze strony Ojca
Świetne ... spódnica i opowiadanie, czy ty się nei zastanawiałaś nad pisaniem jakiejś książki, scenariusza?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Bardzo przyjemny pomysł, chyba zaczniemy go wraz z Żorżem rozważać :)
UsuńNo kocham tu zaglądać, a dzisiejsze zdjęcia - choc jestem oburzona lataniem pół nago po śniegu hahahahah - to uwielbiam, są takie cudowne i ta historia!! nawet na ciuchy uwagi przy pierwszym czytaniu mojej uwagi nie przykuły :) ale ślicznie wszystko pasuje do siebie. A w szafie babci pogrzeb jeszcze bo tam jakieś cuda chyba sa jak jest taka torebka!!
OdpowiedzUsuńOch, jak miło czytać takie słowa! Bardzo dziękuję :)
UsuńSzafa Babci jeszcze będzie przeze mnie eksplorowana z pewnością.
Fajna historia z happy endem i kociaki znalazły domek :)
OdpowiedzUsuńPięknie się wystylizowałą Żaneta na tą detektywistyczną wyprawę...a nie przeziębiła się czasem?
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNo cóż, zbyt gorąco nie było, ale emocje były rozgrzewające :)
A zdjęć kociaków nie ma :( Poza tym drobnym zastrzeżeniem :) wszystko pięknie - spódnica bez wykroju - fiu fiu! Gratuluję pomysłowości! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńZajmująca historia i świetna stylizacja. Powiedziałabym, że na działaczkę ZSMP :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Może właśnie zostanę działaczką :)
UsuńU Sistu jakoś tę koszulę przeoczyłam, a dzisiaj specjalnie zostawiłam córkę w chorobie i poszłam do lumpa w poszukiwaniu męskiej koszuli! No niestety, nie znalazłam. Biorąc pod uwagę moją częstotliwość łążenia po ciuchach to może za miesiąc się uda?;)) Mi natomiast nasunęło się skojarzenie z Ruchem Oporu i "ohhh Rrrrene!":)) z Allo Allo.
OdpowiedzUsuńOch, na pewno następnym razem Ci się uda!
UsuńFajne skojarzenie, ja też takie miałam, jak zobaczyłam zdjęcia :)
super post no i ta krateczka na bluzce mega
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńDobrze, że wszystko się dobrze skończyło :) Koszula świetnie przerobiona i bardzo podoba mi się to wiązadło pod szyją.
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w mojej zabawie, pozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie, oczywiście :)
U Żyrafków w rodzinie wszyscy się tak sympatycznie nazywają... Chciałam też zauważyć, że bardzo biednie wygląda podwórko przy kamienicy pana Prokuratora, a Żaneta wygląda bardzo bardzo na jego tle:)
OdpowiedzUsuńKiedyś na tym podwórku Pan Prokurator z kolegami grali w piłkę, ale koledzy dorośli, wyjechali do stolicy, a Pan Prokurator sam nie ma możliwości zajmować się podwórkiem.
UsuńŻaneta starała się wyglądać jak najbardziej :)
Ta spódnica wyszła przecudnie, ja o DOKŁADNIE takiej marzę i śnię!:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Jest naprawdę bardzo prosta do wykonania :)
Usuńhaha. świetnie opowiedziana historia, czytałam z zapartym tchem. Jakkolwiek by nie było i tak lokaj zawsze jest winny ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak :)
UsuńFajna koncepcja na spódnicę ołówkowa inaczej. Bardzo mi się podoba. Jak Ci się ją nosi?
OdpowiedzUsuńŚwietnie się nosi, zwłaszcza że przy jej odrysowywaniu wzorowałam się na spódnicy, którą już posiadam. Jak zakończyłam szycie, to od razu wiedziałam, że to będzie moja ulubiona uszyta spódnica i się nie myliłam :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Oj Żaneto i ja dołączam do grona osób, którym Twój strój skojarzył się z Ruchem Oporu. Fajnie, inaczej - a i opowieść ciekawa, przeczytałam jednym tchem :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńPrzyznam Ci się w tajemnicy, że trochę się opierałam ;)
Fajna spódnica, klimat zdjęć też trochę kojarzy mi się z filmami o wojnie. A Ty jako łączniczka ruchu oporu ;)) Ale dopadły mnie fantazje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńFantazje to dobra rzecz ;)
Bajeczne jest to opowiadanie i ciekawa stylizacja.
OdpowiedzUsuń