Zaczęło się lato. Żaneta uwielbiała tę
porę roku. Wszystkie drzewa i krzewy już dawno się zazieleniły, a co poniektóre
zaczęły już wydawać owoce, na które od dawna czekała. Żaneta, jako osoba
niezwykle zapobiegliwa i przewidująca, nie poprzestawała na zajadaniu się
przepysznymi smakołykami. Zawsze w tym czasie spędzała mnóstwo czasu na
przygotowywaniu dżemów, konfitur i kompotów, które miały osładzać jej i Żorżowi
długie zimowe wieczory oraz popołudniową herbatkę. Tego akurat dnia zajmowała
się smażeniem poziomek, które zbierali razem z Żorżem w lesie nieopodal Żaneiro
de Rio.
Żaneta zdawała sobie sprawę z tego, że jej
poziomkowe konfitury są najlepsze w całej okolicy, ale zawsze sama twierdziła,
że najlepsze robi jej znajoma pani Rabatko. Pani Rabatko była przeważnie bardzo
smutna, gdyż jej kot cierpiał na chroniczny katar, a opinia Żanety na temat jej
konfitur zawsze poprawiała jej humor. Właśnie zamykała ostatni słoiczek, kiedy
usłyszała nerwowe pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła ujrzała zadyszanego i
spoconego gońca z biura Żorża (biedakowi po raz kolejny pękła dętka w służbowym
rowerze), który wręczył jej kartkę napisaną przez Żorża: "Najdroższa i
najukochańsza Żanetko (ach, ten Żorż!) śpieszę Cię powiadomić, że dzisiaj
wieczorem odwiedzi nas Pani Burmistrzowa, która osobiście chce Cię prosić o
przysługę".